poniedziałek, 4 czerwca 2012

Opowieść Sama



Nie wiem od czego zacząć, ale chyba zacznę od początku, tak nudnego jak był.
Nazywam się Sam Glass - Glass Samuel Abelard, dla mojej matki, kiedy była rozdrażniona. Urodziłem się w 1932 roku, dziecko Ery-depresyjnej, które wychowało się jako nastolatek w
czasach II wojny światowej, i powojennej. Gdy skończyłem osiemnaście lat w roku 1950, w Morganville oznaczało to,
że miałem do wyboru albo dostosowanie się do wampira
Opiekuna, podobnie jak moi rodzice mieli przed mną, lub zbuntować się i żyć na własną rękę, bez jakichkolwiek gwarancji.
Chciałbym powiedzieć, że byłem na tyle odważny, aby to zrobić. Nie byłem. Podpisałem umowę, dostałem bransoletkę, a życie toczyło się normalnie, przynajmniej w zakresie tego miasta gdzie wampiry są rzeczywiste a mieszkanie z nimi to wyzwanie rzucone każdemu w twarz.
Zacząłem w miejscowym colledzu, Prairie Texas University, a kiedy miałem dziewiętnaście lat poznałem Melinde Barnes, i zakochałem się. Była wspaniałą dziewczyną, jasną jak gwiazda, i rzeczy potoczyły się szybko. Może, zbyt szybko. W wieku dwudziestu lat,
znalazłem się z żoną i dzieckiem w drodze. Gdyby moi rodzice odeszli, odziedziczyłem rodzinny dom, jeden z największych domów Założycielki w mieście. Melinda marzyła o
domu pełnym dzieci, a gdy robiła się z miesiąca na miesiąc coraz większa przez dziecko które stworzyliśmy, też o tym myślałem. Zastanawiałem się, czy była to właściwa decyzja, mieć dzieci w Morganville, ale dokonałem wyboru a Melinda była taka szczęśliwa.... I nagle stało się coś złego, bardzo złego, gdy czekałem w poczekalni w skrzydle Szpitala Morganville na oddziale położniczym. W tamtych czasach od ojców oczekiwało się, że będą
siedzieć i czekać, krążyć i czekać, denerwować się i czekać. Wiec krążyłem zastanawiając się, ile godzin jeszcze to potrwa, zastanawiałem się, czy krzyki które słyszałem zza drzwi należały
do Melindy. Czułem się winny, niespokojny i przerażony.
Kiedy lekarz wyszedł, przyszedł powoli a wyraz jego twarz powiedział mi wszystko czego tak naprawdę potrzebowałem..
Melinda zmarła przy porodzie. Udało im się uratować mojego syna, który również był bliski śmierci.
Ożeniłem się w wieku dwudziestu lat, zostałem wdowcem z dzieckiem, w wieku dwudziestu jeden. Przetrwamy, ja i Steven. Byłem przerażony posiadaniem i wychowaniem dziecka, ale
zdobył mnie od razu, gdy pierwszy raz spojrzałem w jego wielkie porcelanowo-niebieskie oczy. Tak piękne. Nigdy nie zrozumiałem, jakie to jest uczucie gdy całkowicie należysz do kogoś innego, ale mały Steven stał się moim światem.
Nie zawsze byłem całkowicie sam, oczywiście - w 1950, nikt nie ufał młodemu człowiekowi, że właściwie wychowa dziecko na własną rękę. Miałem dużo pomocy od wścibskich miejscowych - a część z jej przyjąłem z zadowoleniem, przyznaję Pewnego dnia odwiedziła mnie Założycielka. Nigdy nie spotkałem Amelie, ale spodziewałem się że to ktoś stary, suchy, chłodny. Zamiast tego, ona była piękna, i spokojna, a kiedy się uśmiechała, świat zawirował wokół mnie. Wizyta miała charakter kurtuazyjny, połączenie kondolencji na temat mojej straty i poznanie najnowszego członka rodziny Glass. Nie miała na myśli, nic więcej. Ja też nie Zamiast tego, zostaliśmy znajomymi. Niezobowiązującymi przyjaciółmi, zdaje sobie sprawę z
ogromnej przepaści między nami, ale czułem, jak była samotna, i to samo widziała we mnie. Byłem sam na świecie, Steven był zależny ode mnie, i przypuszczam, że również byłem oszołomiony. Jej życzliwości – a była to życzliwość, chociaż może brzmieć dziwnie, zważywszy, kim była - wydawała się dla mnie jak woda na pustyni. Zaczęła wpadać częściej by pomoc przy Stevenie, pozostawiając swoich ochroniarzy przed drzwiami lub rezygnując z nich całkowicie. Ze mną, Amelie mogła zapominać o tysiącu lat i
przypominać sobie jak to było być człowiekiem. To po prostu ... być. W tym czasie mój chłopak rósł jak drzewo, a w niej byłem zakochany. Nie tym rodzajem miłości która zapłonęła do Melindy, ta szybko spłonęła i, wyblakła. Ta była inna, dłuższa, bogatsza. Wiedziałem, że to głupie, nierealne, niemożliwe, ale czasem mogłem zobaczyć, w ułamkach sekund, że czuje to samo.
To mogło być niczym więcej jak tylko platonicznym uczuciem, marzeniem które żadne z nas nie przyjmowało do wiadomości, tylko że Edgar Bryan zachorował psychicznie. Stary Edgar nigdy nie był jednym ze zdrowych psychicznie mieszkańców miasta; był
zastraszany i chory umysłowo od lat i większość wiedziała żeby unikać go, kiedy był "w dobrym nastroju." Nie wiem jak to się dokładnie stało, ale zyskałem reputację jako rozsądny
człowiek, ktoś, kto może załagodzić złą sytuacje, wypowiadałem się większej ilości bójek barowych niż byłem w stanie zapamiętać, a nawet w kilku politycznych awanturach między ludźmi i wampirami. Kiedy Edgar Went staczał się w obłęd, pierwszą osobą, którą wzywali to byłem ja. W rzeczywistości, dotarłem do Barfly Tavern przed policją, chociaż słyszałem zawodzące
syreny w całym mieście. Edgar zabarykadował się w pokoju na tyłach, wraz z sześcioma zakładnikami po tym, jak zwariował i oskarżył pół miasta o próbę pozbycia się go. Do czasu gdy tam dotarłem, była to już sprawa o morderstwo. Jeden z zakładników których więził był wampirem - młodym, nie zdolnym jeszcze do ochronienia siebie jak większość innych. Znałem ją- miała na imię Marion, była tak cicha i nieśmiała że ledwie przeżywała jako wampir. Kiedy Edgar zaczął wymachiwać nożem do jednego z barmanów, Marion wstała i stanęła pomiędzy nimi. Musiała, przez zasady Morganville. Nie byłem tam, ale słyszałem, że była
świetna. Wierzyła, że bycie wampirem wystarczy, by być pod ochroną "Ponieważ nikt nie może być, aż tak szalony”. Tylko ze Edgar był, zabił ją. W Morganville, to oznacza, że czas Edgara dobiegł końca, musiał umrzeć za to, najprawdopodobniej jak w średniowieczu, w straszny sposób. Nie można było nic zrobić dla
zmarłego wampira, ale mogę postarać się o wydostanie pozostałej piątki ludzi, nie tracąc więcej przez bełkot Edgara. To trwało całą noc, ale przekonałem Edgara by wypuścił resztę - To była dobra rzecz jaką zrobiłem. Amelie pojawiła się przed świtem, ze swoją ochroną, gdy odprowadzałem ostatniego zakładnika w bezpieczne miejsce, natomiast Edgar zgodził się odłożyć swój nóż na
dobre. Całkowicie załamał się na jej widok - może wiedział, że jego życie było skończone. Ruszył wprost na nią, krzycząc. Gdybym myślał trzeźwo, wiedziałbym że nie może jej skrzywdzić, miała swoich ochroniarzy, i Ona była o wiele silniejsza i szybsza niż na to wyglądała. Ale nie myślałem. Wszystko co widziałem to, Amelia, i nóż, a ten okropny widok biednej Marion na zapleczu z odciętą głową leżącą dwa metry dalej od jej bezkrwawego ciała.
Więc zabawiłem się w bohatera. Można zgadywać, jak to sie zakończyło - z nożem Edgara głęboko wbitym w mojej wnętrzności, tak głęboko że końcówka noża przerwała rdzeń
kręgowy. To nie miało znaczenia. Wszystko co sie liczyło to, to że on został zatrzymany zanim dotarł do Amelie. Nie zobaczyłem co stało się z Edgarem, Co podejrzewam, było błogosławieństwem.
Zamknąłem oczy na chwilę, a kiedy otworzyłem je ponownie, moja głowa leżała na kolanach Amelie, i patrzyła na mnie z całkowicie nieskrywanym wyrazem smutku na twarzy. W jej oczach były łzy. Łzy. To coś znaczyło, coś tak ogromnego, że nie mogłem nawet tego nazwać. Zanim udało mi się, ponownie odszedłem.
Następnym razem, gdy wróciłem, byłem ... inny. Czułem sie cichy w środku, tak bardzo, a jednak słyszałem wszystko, czułem wszystko bardzo intensywnie. Zimne palce Amelie naprzeciw mojej twarzy, jak jedwab i marmur.
W ustach czułem sól. Sól i miedź.
Krew.
Amelie nie zmieniła człowieka w wampira od stu lat w Morganville. Ale zrobiła to dla mnie. Zrobiła to by mnie uratować, aby zapisać mnie, dla mojego syna - tak mi powiedziała. Ale
wiedziała, i ja wiedziałem, że to było coś innego.
Na początku ją obwiniałem. Trudno było zrozumieć to życie - czy można było nazwać je życiem - które prowadzą wampiry, pragnienie, impuls do przemocy i okrucieństwa. Nigdy nie byłem okrutnym człowiekiem. Mdliło mnie od odkrycia, że , i bardzo trudno było to pokonać. Zostać tą osobą, którą byłem za życia. Rozjemcą. Starałem się trzymać z dala od Amelie. Przebudzenie się przy niej rozbudziło we mnie najróżniejsze emocje – silne uczucia, tym trudniej było kontrolować mi moje najgorsze
impulsy. Amelie trzymał mnie na dystans, słusznie obawiając się, że chciałbym abyśmy nawzajem się przed sobą otworzyli, zbyt wrażliwe, i po tym co wydawało mi się wiecznością, spędziłem całe dnie nie czując się odrzucony i zdesperowany. Ale brakowało mi jej. Brakowało mi jej cały czas. W tych latach byłem okropnym ojcem, ale Steven okazał się lepszy niż na to zasłużyłem.
Wychował się na silnego i dzikiego, a ani odrobinę się nie bał, nawet gdy ogarniał mnie czarny nastrój. Przypuszczam, że Jego miłość pomogła mi być osoba, którą chciałem być.
W wieku osiemnastu lat Steven odmówił podpisania umowy, i więcej niż raz, byłem zmuszony, pędzić mu na ratunek Gdy znalazł się po złej stronie. Kilka lat później, zakochał się szalenie w dziewczynie z innego miasta, Rose, a po roku, oczekiwali dziecka. Byłem ojcem, wdowcem, martwym człowiekiem, wampirem ... bycie dziadkiem nagle wydawało się zbyt wiele dla mnie. Ale tak jak kiedyś gdy trzymałem po raz pierwszy Steven w ramiona , trzymając mojego wnuka Michaela w dniu jego narodzin Wydawało się, że wypełnia tę pustą przestrzeń w środku. Uczucie miłości się dla mnie nie zmieniło. Nadal kochałem swoją rodzinę. I nadal
desperacko chciałem chronić, to małe, piękne życie. Michael Glass. Był moim wnukiem, ale gdy patrzyłem jak rośnie, patrzyłem jak kształtuje się w, miłego, utalentowanego chłopaka z kochającymi rodzicami, którzy nim kierowali, traktowałem go jak własne dziecko. Próbowałem dać mu wskazówki, których nie byłem w stanie dać Stevenowi. Od czasu do czasu, nawet mi się udawało.
Amelie - Amelie i ja to skomplikowane. Kocham ją, wiem o tym. Zrobiłbym dla niej wszystko, całkowicie wszystko, a to było niebezpieczne zarówno dla niej jak i dla mnie. Więc trzymaliśmy się na dystans przez większość czasu. Ona udawała królową lodu, zwłaszcza teraz, gdy Oliver był w mieście i naciskał ją o kontrole, i rozumiałem, to. Byłem jej słabym punktem. Nienawidzę być jej słabością. Kiedy przemieniła Michaela, zgodziłem się z jej decyzją, ale również tego nienawidziłem - widząc jak jego doczesne życie kończy się, a mój wnuk zostaje wciągnięty na oślep w starożytny świat polityki i władzy. Chciałem go chronić. Zawsze myślałem, że mogę go chronić przed wszystkim, ale nawet wampir nie może tego obiecać. Nawet wampir nie powinien tego robić, żyjąc w Morganville. Jedno mogłem o tym powiedzieć: Nie czuję się już taki samotny. To jest tak samolubne, że nie mogę powiedzieć, co to znaczy dla mnie.
Rachel Caine

4 komentarze:

  1. Czy ona nie opowiadała że Sam buntował się przeciw jej rządom?
    Chyba sie popłacze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Och... Taka szkoda, że on potem umiera. Lubiłam go!

    OdpowiedzUsuń
  3. Przykro mi,ale ta opowieść nie całkiem zgadza się z treścią książki,ale i tak podoba mi się :)
    Jak mi jest przykro,że on nie żyje:(Nawet płakałam :(

    OdpowiedzUsuń