piątek, 6 lipca 2012

Claire

"Niski poziom Harvardu" ...taa, jasne. 


Tu widzimy jak zabawna jest moja klasa...
Prawdziwa historia.
Wstałam (nie pytajcie mnie jak), aby dotrzeć na zajęcia z matematyki o 7:30 rano, tylko po to, aby dowiedzieć się, że mój profesor nie zamierza się pojawić. Zamiast jego był TA, który jest o dwa lata starszy ode mnie, wygląda jakby bał się tych wszystkich łagodnych, wychowanych maniaków matematycznych, jakby miały im wyrosnąć kły i..., no wiesz.
Większość klasy - z tych nielicznych, którzy się pojawili - natychmiast włożyła słuchawki i sprawdzała czas, może oni wiedzieli coś, czego ja nie wiedziałam.
- Frykcja! - powiedział gorączkowo i nerwowo pan TA. - Kto powie mi coś o tarciu? Ktokolwiek?
Powoli uniosła dłoń. Uśmiechnął się do mnie. Rozpaczliwie.
- Ja wiem. Czy możemy przejść dalej, ponieważ nikt nie słucha?
- Nie. - powiedział. - Mam... hm... notatki.
I tak rozpoczęło się najwolniejsze półtorej godziny w całym moim życiu. Ziewanie nie powstrzymywało go. Ani ciężkie westchnienia i przeglądanie książek.
Chciałam właśnie opuścić głowę i się zdrzemnąć, kiedy powiedział:
- Cheerleaderki są ważne we frykcji.
Zdziwiłam się to słysząc. Zdaje się, że kilka innych jeszcze osób też. Zdjęli słuchawki. Pan TA podbiegł do tablicy i narysował piramidę. Obok duży blok. Następnie grupkę osób, którzy ciągnęli blok.
- Widzicie? Jakiś geniusz zdał sobie sprawę, że walcowanie ich wzdłuż na kłodach było znacznie łatwiejsze. Z powodu tarcia.
Ktoś podniósł dłoń.
- Hm... A co z cheerleaderkami?
Narysował kogoś stojącego z boku, trzymającego kij.
- Cheerleaderki - powiedział. - Starożytny egipski styl. Bardzo ważne, aby zrozumieć tarcie. I definicję.
Widzicie? Wartościowa edukacja. I nie, nie mam pojęcia co on palił.
Tak, dostałam 6 z quizu.
Tak, jedną z odpowiedzi były "cheerleaderki"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz