poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Złe miejsce, zły czas

  Richard Morrell spojrzał na mężczyznę siedzącego naprzeciwko niego - drżącego, bladego, całego we krwi, która jak stwierdził personel pogotowia nie jest jego - i powiedział:
- Zacznijmy od początku. Przedstaw się. - Ton utrzymywał neutralny, ponieważ nie był jeszcze pewien jakie podejście podjąć. Facet wyglądał na zbyt roztrzęsionego, żeby na niego naciskać i zbyt paranoiczny by być życzliwym.
  Najwyraźniej mężczyzna słusznie obrał rzeczowy kierunek, bo zamrugał, a zakrwawioną dłonią potarł spocone czoło i powiedział:
- Oni nie żyją. Oni nie żyją, racja? Moi przyjaciele?
- Porozmawiajmy o Tobie - powiedział Richard bardzo bacznie - Jak masz na imię?
- Brian. Brian Maitland.
- Skąd jesteś, Brian? - Richard uśmiechnął się lekko - Wiem, że nie jesteś stąd.
- Dallas - powiedział Maitland - Byliśmy, wiesz, tylko przejazdem, myśleliśmy...Jezu, to wyglądało jak coś łatwego, wiesz? Żadna wielka sprawa. Nie chcieliśmy nikogo skrzywdzić. Chcieliśmy tylko pieniądze.
- Po kolei, Brian. Jak się nazywają twoi przyjaciele?
- Joe. Joe Grady. I Lavelle Harvey. Lavelle była dziewczyną Joe'go. Przysięgam, oficerze, byliśmy tylko przejazdem. Myśleliśmy...widzieliśmy otwarty bank w nocy, myśleliśmy...zorientowaliśmy...
- Myśleliście, że to będzie łatwa akcja - powiedział Richard. - Tak mówiłeś. Więc co się zdarzyło?
- Ja...ah... - Maitland wydał z siebie głośne westchnienie. Richard skinął na jednego z dwóch policjantów stojących w rogu pokoju - na człowieka - i poprosił o przyniesienie kawy. Poczekał aż parujący styropianowy kubek znalazł się w dużych, zakrwawionych dłoniach Maitlanda.
- Jesteś już bezpieczny - powiedział Richard, co tak naprawdę nie było prawdą - Powiedz mi co się stało w banku.
  Maitland napił się kawy, a potem przełknął konwulsyjnie, nie wydawało się, żeby kawa była za gorąca, żeby aż parzyła. Jego oczy miały ten straszny dystans do tego, co Richard dobrze znał.
- Była tam ta dziewczyna - powiedział - Dość mała rzecz zatrzymująca wypłacanie w kasowym okienku. Joe wziął na siebie strażnika, Lavelle zajęła się kilkoma osobami w holu, a ja złapałem tą dziewczynę.
- Opisz ją - powiedział Richard.
- Nie wiem, ładna. Blondynka. Miałem buzię za nią. - potrząsnął głową. - Ciągle mówiła mi, że byliśmy w złym miejscu o złym czasie, w cholernie złym mieście. Wkurzyła mnie. Ale miała rację.
  Napił się więcej kawy, rzucając nerwowe spojrzenia na Richarda widocznego w nocnym świetle rzucanym przez zakratowane okna. Ani razu nie spojrzał na policjantów stojących za nim. Richard zorientował się, że blokował wiedzę o tym, że ktoś z nich może nie być człowiekiem.
- Ta dziewczyna - Richard powiedział cicho - Co zrobiłeś z nią?
- Nic - powiedział Maitland, a następnie się poprawił - Okej uderzyłem ją. Wystarczyło, żeby ją uciszyć. I wtedy Joe strzelił do strażnika, a ktoś włączył alarm bezpieczeństwa. Wtedy pręty zamknęły drzwi. Nie mogliśmy się wydostać. Dlaczego, do cholery, chcą nas trzymać w banku z klientami? Czy nie chodzi o to, aby wywabić nas na zewnątrz? Czy wy ludzie nie wiecie nic na temat bezpieczeństwa?
- Powiedziałeś, że Joe zastrzelił strażnika. Co się stało potem?
- Strażnik... - Głos Maitlanda był głośny, a potem ucichł. Pokręcił głową. W jego wilgotnych oczach stanęły łzy - to niemożliwe, człowieku. Widziałem jak upadł. Joe umieścił cztery kule w jego piersi, a on nie miał żadnej kamizelki. Widziałem krew. - Maitland przełknął ślinę konwulsyjnie, dławiąc się swoim strachem. - A potem wstał. Nigdy nie widziałem, żeby ktoś to zrobił. Jasne, można zobaczyć facetów na dragach czy czymś takim, którzy nie wiedzą, że byli postrzeleni i mogą przez chwilę postać, zanim nie upadną, ale to nie jest normalne, wiesz? To był tylko zwykły pracujący facet. On nie mógł tak po prostu wstać.
  Maitland zaczął się znowu trząść i napił się więcej kawy. Kiedy odłożył kubek był już pusty. Richard skinął o dolewkę i poczekał. Maitland nie wydawał się jakby potrzebował tego. Chciał się go pozbyć.
- Joe, on oczyścił broń, ale strażnik dalej stał. Obserwowałem ich, więc nie mogłem zobaczyć co się stało Lavelle, ale usłyszałem jej krzyk. A potem po prostu przestała. Joe... ten strażnik, z nim było coś nie tak, stary, nie wiem, to wyglądało jakby był opętany czy coś takiego. Jego oczy zrobiły się całe czerwone, a on...on... - Maitland spojrzał w dół - Nie uwierzysz mi.
  Richard usiadł na krześle z prostym oparciem, przymknął oczy i powiedział:
- Strażnik ugryzł twojego przyjaciela w gardło i wypił jego krew.
- Hm... - Maitland wydawał się zaskoczony - Tak. Tak po prostu. A potem on...uh...
- Złamał mu kark.
- Tak.
- To samo zdarzyło się Lavelle, prawda?
- Tak. Jedna z osób pracujących w banku, myślę, że kasjer był taki jak strażnik. Wiesz, zły. A potem dziewczyna...
- Ta którą uderzyłeś.
- Tak ta. Powiedziała mi, że umrę i się śmiała. Chciałem ją zastrzelić, ale strażnik, który był cały we krwi Joe'go chwycił mnie od tyłu i rzucił mnie przez pokój. Wylądowałem na Lavelle. - Maitland ukrył twarz w drżących dłoniach - Myślałem, że będę następny.
  Ktoś zapukał do drzwi. Richard skinął głową na zgodę, a policjant wampir stojący obok nich przekręcił gałkę. Weszła siostra Richarda, Monica Morrell.
  Richard starał się nie zareagować, ale jego serce zaczęło bić znacznie szybszym rytmem, a furia uderzyła go gorącym po skroniach. Wyglądała okropnie - i wiedział, że to dużo dla niej znaczy. Była w szpitalu, ale nigdy im nie wybaczy, że wypuścili ją zakrwawioną, ze zmierzwionymi włosami i z bandażem owiniętym wokół głowy. Jej skóra była blada, a oczy miała podkrążone. Bez makijażu. Designerska bluzka została zniszczona - podarta i poplamiona.
  Jedno jej ramie było na temblaku.
  Richard siedział na swoim miejscu, zachował obojętny wyraz twarzy i powiedział:
- Monica to jest człowiek, który Cię zranił?
  Monica podeszła do Richarda, na tyle blisko by go dotknąć. Nie dotknęła.
- Tak - powiedziała - To jest syn...
- Widzisz? Jest cała. Jesteś cała, prawda, pani? - Maitland przerwał jej, niemal maniakalnie chciał ją odstawić na bok.
  Monica syknęła jak kot, a jej oczy płonęły czystą furią. Richard wyciągnął rękę i położył dłoń na jej zdrową rękę - tylko lekko ją trzymał. Wiedział, że jego siostra jest na tyle silna, żeby uciec.
- Umrzesz - powiedziała Monica - Tak jak twoi przyjaciele. Frajerzy.
- Wyprowadź ją - powiedział Richard do policjanta wampira - Porozmawiam z nią później. Zaprowadź ją do mojego biura.
  Gdy Monica wyszła powietrze wydawało się jeszcze gorące. Maitland też to czuł i otarł pot z czoła.
- Słuchaj - wypalił. - Spieprzyłem, okej? Ale to nie był mój pomysł, ja tylko...to był Joe, Joe powiedział, że to będzie łatwe i zobacz co się stało, Joe nie żyje, Lavelle nie żyje. Chcesz mnie zamknąć, w porządku. Po prostu...nie zamykaj mnie tutaj. Nie w tym mieście, okej? Tu jest coś nie tak. Chcę wrócić do Dallas. Do diabła, wyślij mnie do Huntville, gdziekolwiek, byle nie tu, okej?
  Richard wzruszył ramionami.
- Twój adwokat jest tutaj - powiedział - Myślę, że lepiej z nim porozmawiać zanim powiesz coś innego.
- Ale... ja nie chcę adwokata. Słuchaj, ja chcę się tylko przyznać, wyślij mnie do więzienia, proszę, ale tylko nie...
  Richard wstał. Pochylił się nad biurkiem, dłońmi płasko na ciepłej powierzchni i spojrzał prosto w twarz Maitlandowi.
- Zraniłeś moją siostrę - powiedział - I to przewiało twoją jedną szansę na opuszczenie tego miasta żywym.
  Maitland otworzył usta i próbował coś powiedzieć, ale nic z tego nie wyszło. Richard odwrócił się i wyszedł z pokoju przesłuchań i dołączył do Olivera po drugiej stronie. Wampir stał w milczeniu z założonymi rękoma, patrząc na Maitlanda przez szybę. Jego oczy świeciły bardzo słabo w ciemności.
- Czy on naprawdę ma prawnika? - Oliver zapytał, z ciekawości, pomyślał Richard. To nie ma znaczenia.
- Jasne. Jessie Pottsdam.
  Oliver roześmiał się, a Richard zobaczył błysk kłów w słabym świetle.
- Naprawdę nigdy nie należy być lekceważącym, mój chłopcze. - powiedział - Pewnego dnia będziesz bardzo dobrym burmistrzem w tym mieście.
  Richard wciąż bez wyrazu patrzył przez szybę na Maitlanda. Dwaj policjanci siedzieli z nim, a teraz Jessie Pottsdam poszedł do pokoju, wyglądał w każdym calu na adwokata. Wyraźny czarny garnitur, biała koszula, starannie zawiązany czerwony krawat. Drogie buty i skórzana teczka.
  Jessie uśmiechnął się do swojego klienta, a jego oczy płonęły jaskrawą czerwienią.
  Maitland krzyknął. Oliver wyciągnął rękę i wyłączył głośnik.
- Nie wierzę, że musimy obserwować reszte - powiedział - Sprawiedliwość jest szybka.
  Richard w każdym razie oglądał, czuł skręcanie w brzuchu. To musi byc skończone. Był kłamcą, zabiliby wszystkich w tym banku, w tym Monice.
  To jest sprawiedliwość.
  Ale tak naprawdę nie czuje się tego.

Rachel Caine
tłumaczenie: Patty



4 komentarze:

  1. Jupii!!!
    Wreszcie opowiadanie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej mam pytanie bo usłyszałam od koleżanki, że Myrnin pocałował Claire przed tym gdy wszedł do niej do pokoju w części Gorycz Krwi. Czy mogła byś to sprawdzić? Nie jestem dobra z angielskiego, a tłumacz google niezbyt dużo mi dajed:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi Ci o pocałunek w Księdze 9, czyli właśnie w Goryczy krwi to owszem był. A książkę można już kupić, więc nie trzeba tłumaczyć :)

      Usuń